Zamki na Piasku Zamki na Piasku
685
BLOG

My sami jesteśmy tylko przekształconymi małpami

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 20

Co sprawiło, że zmieniliśmy nasz sposób myślenia o świecie? Co takiego się wydarzyło w ludzkiej historii, że Bóg został odsunięty na dalszy plan z zamiarem całkowitego wyeliminowania go?

O historii świata nowoczesnego, w moim przekonaniu, zdecydowało dwa kluczowe zdarzenia. Jedno, które miało miejsce wówczas, gdy wiek XVIII przygotowywał się do odejścia a drugie po tym jak wiek XIX przekroczył próg pięćdziesiątki.

A więc: Wielka Rewolucja Francuska z roku 1789 i teoria o rozwoju życia przedstawiona w 1858 roku  przez Alfreda Wallace’a i Karola Darwina na zebraniu Towarzystwa Linneuszowego.

Dlaczego? Dlaczego przyjmować akurat te a nie inne zdarzenia jako punkty zwrotne naszej historii?

Najpierw rewolucja we Francji, której dziedzictwo przedstawiam w punktach:

  1. Zamierzona przez rewolucjonistów dechrystianizacja kultury. Jak wielu dziś podpisałoby się pod słowami Donatien-Alphonse-François de Sade: „Tak, obywatele, religia jest nie do pogodzenia z ustrojem wolności, czujecie to tak samo jak ja. Nigdy wolny człowiek nie pochyli głowy przed bogami chrześcijaństwa; nigdy jego dogmaty, rytuały, tajemnice, moralność nie będą mogły odpowiadać republikaninowi. Oddajcie nam pogańskich bogów! Chętnie będziemy czcić Jowisza, Herkulesa czy Pallas Atenę, ale nie chcemy więcej tego baśniowego stwórcy świata. Nie chcemy więcej tego Boga nieogarnionego, który wszystko ponoć napełnia”.
  2. Laicyzacja państwa a więc wyeliminowanie lub zepchnięcie do sfery prywatności jakichkolwiek przejawów życia religijnego lub tolerowanie ich o tyle o ile jest to konieczne i nie można tego uniknąć.
  3. Antropocentryzm – człowiek a nie Bóg jest centrum świata wraz z kultem człowieka i deklaracją jego praw.
  4. “Quod principi plancuit legis habet vigorem” – zasadę sformułował już dawno rzymski jurysta Domicjusz Ulpian, ale nie chodzi już księcia, ale o ów mityczny lud w imieniu którego władza jest sprawowana. Rodzi się podstawa do pozytywizmu prawniczego a zatem do wprowadzenia rozdziału prawa od moralności. Prawo naturalne lub pozytywne prawo Boga wyrażone w Dekalogu już nie wiąże – dziś prawem może być to co dawnej można było określić jako przestępstwo (zabijanie dzieci, eutanazja) a nawet przewrotnie określa się to jako coś do czego człowiek ma prawo.
  5. Totalitaryzm. Terror. Rewolucja we Francji była wzorem dla wszystkich rewolucji jak nastąpiły po niej, gdy chodzi o metody sprawowania władzy po obaleniu władzy dotychczas panującej. Nie bez powodu odwiedzał departament Wandei, ten departament krwawej rzezi i ludobójstwa katolików sam Włodzimierz Lenin.
  6. Libertynizm. Tu muszę znów przywołać postać Markiza de Sade, bowiem jego libertyńskie podejście lepiej opisuje stan współczesnego człowieka pragnącego wolności aniżeli jakiekolwiek inne – „Gdyby natura zabraniała sodomii, incestu, masturbacji i tym podobnych rzeczy, nie pozwalałaby nam znajdować w nich rozkoszy. Niemożliwe również, by tolerowała to, co ją znieważa”. To prawda, że tylko wtedy, gdy Bóg nie istnieje wszystko staje się dozwolone (F. Dostojewski – „Bracia Karamazow”).
  7. Nowy człowiek. Nowy człowiek wymaga zniszczenia wszystkiego, co było dawniej. Rewolucja to był okres radykalnego, antykatolickiego ikonoklazmu. Niszczono kościoły w tym wspaniałą bazylikę w Cluny lub zamieniano je magazyny zbożowe jak to stało się z kaplicą Saint Chapelle w Paryżu zbudowanej przez św. Ludwika IX w XIII wieku jako relikwiarz dla Korony Cierniowej. Komitet rewolucyjny w Bourges postanowił zburzyć dwa kościoły, ponieważ – jak twierdził -  w sytuacji, kiedy triumfuje filozofia, należy dołożyć wysiłku do zniszczenia wszystkich świątyń, które świadczą o głupocie naszych ojców i konserwują nadzieje winne przesądów i szarlatanerii. Nowy człowiek wymagał zniszczenia tego, co stare więc nawet doczesne szczątki królów zostały przez rewolucjonistów wyrzucone z grobów zlokalizowanych w bazylice w Saint – Denis. Najbardziej prostodusznie wyraził zamiary tej rewolucji a inne je powtórzą (bolszewicka, Pol Pot) Loise Saint – Just: „Żeby zbudować nowy świat, należy zniszczyć stary. W tym celu trzeba zniszczyć ludzi z tego świata. Jeśli zajdzie konieczność wymordowania 90% Francuzów, należy zabić 90% Francuzów. Te 10%, które zostanie wystarczy, by odtworzyć ludność Francji”. Nowy człowiek postulowany przez rewolucję francuską czy bolszewicką nie jest końcem nowości, jakiej chce człowiek. Człowiek człowiekowi bogiem – tak napisał F. Nietzsche. Tylko na gruncie tak radykalnego podejścia, wspieranego przez teorię ewolucji jest możliwe, aby pojawiły się takie nurty jak transhumanizm czy posthumanizm.

Ale rewolucja nie uśmierciła Boga. Wprawdzie działa się w tym słynnym wieku rozumu, mówiąc Thomasem Paine lub też w wieku filozofów, ale jeszcze brakowało trochę do tego stanu, który – za Denisem Diderot’em nazwano wolnością a który zapanuje wówczas, gdy ostatniego króla udusi się wnętrznościami ostatniego księdza. Jeszcze Fryderyk Nietzsche nie napisał słynnego zdania, który świat przeczytał w roku 1885 - "Gott ist tot". Śmierć Boga to koniec obiektywnego porządku moralnego. To wyzwolenie. To tabula rasa. To możliwość pędu człowieka do pełni rozwoju jego zdolności twórczych, którym na przeszkodzie stał aż dotąd Bóg ze swoimi zakazami i nakazami.

Bóg jednak nie czekając na ów słynny passus niemieckiego filozofa został uznany za persona non grata w roku 1858. Bo przestał być potrzebny. Więcej stał się zbędny.        Jak napisał Karol Darwin – „Stary argument o celowości w naturze, jak podany przez Paley’a, który dawniej wydawał mi się tak miarodajnym, obecnie, gdy zostało odkryte prawo doboru naturalnego, traci swe znaczenie. Nie możemy już więcej twierdzić, że np. ten piękny zawias w muszli skorupiaka, musiał zostać zaprojektowany przez istotę obdarzoną inteligencją,tak jak zawias w drzwiach przez człowieka… Wszystko w naturze jest wynikiem niezmiennych praw”.

Można, patrząc na przeszłość z naszej perspektywy, powiedzieć, że wreszcie prąd filozoficzny zwany ateizmem, który kształtował się w XVI wiecznej Francji (nie znaczy, że nie było ateistów w starożytności) a zaczął eksplodować w wieku filozofów znalazł potwierdzenie w czymś tak cennym, obiektywnym jak nauka. Szkiełko i mędrca oko zbadało i udowodniło, że Bóg nie tylko nie istniał, ale nawet nie było potrzeby, aby istniał. Świat, parafrazując Markiza de Sade („Dialog między księdzem a umierającym”), zatrzymał się tam, gdzie „kończą się zmysły”.

Nie zamierzam dowodzić, że teoria ewolucji jest teorią pozbawioną rzeczywistych podstaw naukowych. Uważam, że każdy dysponent rozumu, który byłby stanie uruchomić logiczne myślenie musiałby odrzucić lub co najmniej zmienić postawę na sceptyczną, gdyby zadumał się przez chwilę nad eksplozją kambryjską. Jak napisał prof. Jerzy Dzik z Zakładu Paleontologii Polskiej Akademii Nauk „Kontrast w sposobach zachowania skamieniałości po obu stronach granicy er [prekambru i kambru], sprawia wrażenie faunistycznego trzęsienia ziemi”. Wtórują mu autorzy -  James W. Valentine, Douglas H. Erwin, and David Jablonski w książce „Developmental Evolution of Metazoan Bodyplans: The Fossil Evidence, Developmental Biology”:   „Patrząc na paleontologiczny zapis możemy stwierdzić, że wszystkie obecnie znane typy wyewoluowały około 525 milionów lat temu. Pomimo pół miliarda lat dalszego ewolucyjnego rozwoju kladów powstałych w kambrze, żaden nowy typ i żaden nowy plan budowy ciała od tego czasu nie pojawił się”. Popularyzator zaś idei ewolucjonizmu, Stephen Jay Gould, stwierdził w przypływie szczerości: „Możemy opowiadać bajki o ulepszeniach w niektórych grupach, ale w chwilach uczciwości zmuszeni jesteśmy przyznawać, że dzieje złożonych form życia są bardziej sagą różnorodnych wariacji na temat podstawowych projektów niż sagą narastającej doskonałości”. Nie ma żadnych skamielin, które dowodzą, że jakiś proces ewolucji zachodził. Ów wspomniany przed chwilą amerykański paleontolog uciekł od klasycznej teorii ewolucji w punktualizm czyli przekonanie, że ewolucja nastąpiła bardzo szybko.  

Mniejsza zresztą o jakość, a w zasadzie jej brak, dowodów na rzecz teorii ewolucji. Nie jest aż tak bardzo istotne na tą chwilę czy jest ona prawda czy też fałszem – bardziej istotne jest to, aby ludzie wierzyli, że jest naukowo udowodnionym faktem nawet, gdyby fakty zaprzeczały ewolucji. Sir Arthur Keith, szkocki anatom i antropolog, przewodniczący Royal Anthropological Institute of Great Britain and Ireland w 100-lecie wydania „O powstawaniu gatunków" Karola Darwina napisał w przedmowie : „Ewolucja jest nie udowodniona i jest nieudowadnialna. Wierzymy w nią tylko dlatego, że jedyną alternatywą jest kreacja, a to jest nie do pomyślenia!".

To jest clou. Albo Bóg albo przypadek. Zastanawiające jest, że tak wielu woli przypadek, ale to budzi tylko i wyłącznie pozorne zdumienie. Bóg ma zbyt wiele konsekwencji. I jest zarazem końcem panowania relatywizmu i permisywizmu. Bo jak przytomnie zauważył Aureliusz Augustyn z Hippony – „Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu”.

Zmierzając do zakończenia – 2 fundamentalne zdarzenia, moim zdaniem,  doprowadziły do tego, że Bóg został najpierw odrzucony a następnie uznany za niekonieczny element. W efekcie mamy taką oto sytuację zdefiniowaną przez  Michaela Russe: „Problem już nie tylko w tym, że nasza planeta to drobina pyłu, wirująca w próżni, do tego jeszcze my sami jesteśmy tylko przekształconymi małpami”. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka