Program 500+ podobnie jak podatek od hipermarketów był i nadal jest przedmiotem krytyki. Przecież „dzieci ma się na własny koszt a nie na koszt podatnika” jak oświadczył w swoim czasie wypowiadając się w tej materii prof. Grzegorz Kołodko.
Uważam, że komparatystyka jest w tym kontekście czymś, co może pomóc w zrozumieniu, że program 500+ nie jest czymś niezwykłym, czymś szczególnym na tle rozwiązań europejskich. W 21 na 32 państwa (UE, European Economic Area, Szwajcaria) tego typu świadczenia są powszechnie wypłacane bez przyjmowania jakichkolwiek kryteriów dochodowych. Pomoc w poszczególnych państwach jest bardzo zróżnicowana: przykładowo w Wielkiej Brytanii jest ok. 4 tys. zł miesięcznie, w Holandii ok. 900 zł. a w Norwegii – ok. 400 zł.
Program 500+ ma zostać sfinansowany w istotnej części z podatku od hipermarketów. Ryszard Petru w związku z zaproponowanymi zmianami podatkowymi przez PiS powiedział, że: „Osoby, które robią tam zakupy zapłacą po prostu więcej za kupowane towary”.
Tu chcę przejść do właściwej części mojej notki a zatem do przedstawienia bardzo krótkich przemyśleń w kwestii podatku do hipermarketów.
Sądzę zatem, że w perspektywie długofalowej jedną z istotnych przyczyn możliwego załamania w rozwoju polskiej gospodarki może być kryzys demograficzny.
Zarządy spółek, na tyle, na ile ja je znam, posiadają plany nie tylko krótkoterminowe, ale także długoterminowe.
Jeżeli program 500+ jako program pronatalistyczny (prodemograficzny) wpłynie na wzrost liczby urodzeń dzieci to dla planów długoterminowych hipermarketów per saldo podatek jest rozwiązaniem korzystnym.
Bowiem pieniądze, które otrzymają rodziny zostaną w znacznej części wydane właśnie w hipermarketach a nadto dodatkowo wzrośnie liczba przyszłych klientów hipermarketów.
Patrząc na to z biznesowego punktu widzenia – kryzys demograficzny jest w całościowym rozrachunku mniej korzystny niż podatek, który miałby sfinansować jego powstrzymanie, gdyż pieniądze uzyskane z tytułu jego poboru wrócą z powrotem do obiegu gospodarczego i w dużej mierze zostaną przeznaczone na konsumpcję.
Z tych też względów uważam, że nadmiernie eksponowane przeświadczenie, że zaczniemy płacić więcej jest raczej próbą straszenia niż próbą racjonalnego wyjaśniania mechanizmów rynkowych w skali makro.
Komentarze