Zamki na Piasku Zamki na Piasku
3783
BLOG

Armia Krajowa to faszyści. Prawica to faszyści.

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 46

Wczoraj i dziś.

Stać demokrację na to, żeby poradziła sobie z tym karzełkiem, który wypełzł na powierzchnię, i ręka, która strzela do działacza demokracji, będzie odcięta”.

A „Sienkiewicz w grobie się przewraca, jak słyszy, że bandziory imiona z jego książki biorą i  tak się przedstawiają jako rycerze, na szyi ryngrafy z Matką Boską zamiast hitlerowskiej swastyki...”.

Wczoraj i dziś jakże czasami dzieli niewiele.

Pierwszy cytat jest pochodzi od Jakuba Bermana i został wypowiedziany w maju 1945 roku podczas zjazd delegatów wojewódzkich i miejskich biur kontroli. Podmiotem tego cytatu jest zapluty karzeł reakcji. Drugi zaś pochodzi nie od kogoś innego jak od Tadeusza Różewicza. Tak, tego Różewicza od „Ocalonego”, „Kartoteki” i „Dytyrambu na cześć teściowej”, tego, który zrównał żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych z armią A. Hitlera.

Dwa zasadnicze spostrzeżenia:

- faszyści, naziści, Adolf Hitler, narodowy socjalizm, dyktatura, zamach stanu – te słowa i pojęcia są zarzutami, które w swym akcie oskarżenia wobec prawicy przewijają się najczęściej. Są mocno eksponowane.

- faszyzm i hitleryzm był kanwą przewodnią oskarżeń wobec osób, które walczyły z komunistami o niepodległą Polskę.

Wczoraj i dziś jakże podobne do siebie.

Mijają pokolenia a amunicja propagandy nadal taka sama. Może to, że do karabinów ładowana jest taka sama amunicja nie jest dziełem przypadku, lecz wynikiem tej niemiłej prawdy, która została pokazana w książce „Resortowe dzieci”?  Bohaterowie jej bowiem są w czystej linii spadkobiercami i dziedzicami karabinów, które niegdyś były kierowane w stronę tych, którzy byli ideowymi przeciwnikami władzy zainstalowanej przez Moskwę. Być może ci, których umownie nazywam towarzystwem, nie potrafią reagować inaczej na widmo Polski suwerennej, Polski, która akcentuje, że ma jakieś narodowe interesy.

W roku 1987 w „Krytyce” został opublikowany esej autorstwa Adama Michnika pt. „Trzy fundamentalizmy”. Trzy fundamentalizmy, które trzeba złamać, aby było możliwe przejście do Polski niekomunistycznej. Fundamentalizm narodowy. Fundamentalizm moralny. Fundamentalizm religijny. A więc w zasadzie to wszystko, co łączy się z dewizą Wojska Polskiego wprowadzoną na jego sztandary dekretem Prezydenta Rzeczpospolitej z 15 października 1943. Bóg, Honor i Ojczyzna. Polska nienarodowa, amoralna i antyreligijna jest nie tylko do zaakceptowania. Jest celem, który należy urzeczywistnić. Bo to nie komuniści są zagrożeniem, ale ci, którzy z nimi walczą, gdyż mogą oni przyszłości zmierzać do ustanowienie prymatów moralnych, religijnych oraz narodowych.

Jak napisał A. Michnik w roku 2010: „Nacjonalizm epoki postkomunizmu może mieć twarz nostalgicznego komunisty Miloszevicia, postsowieckiego dyktatora Putina, postsowieckiego antykomunisty Orbána i Jarosława Kaczyńskiego – może mieć różne twarze. Zawsze jednak wspólnym mianownikiem jest niechęć do reguł liberalnego państwa prawa, do filozofii dialogu, do ducha pluralizmu i tolerancji”.

Nacjonalizm. Szowinizm. Przyznam: niemiło, faszystowsko. Państwo prawa. Dialog. Pluralizm. Tolerancja. To piękne.

Ale to są tylko deklaracje. Retoryka.

Bo, gdy – a to tylko przykład – chodziło o przyznanie koncesji dla telewizji „Trwam” to następowała natychmiastowa śmierć zarówno dialogu jak i pluralizmu. Na pluralizm inny niż ichniejszy nie ma już miejsca.

Bo, gdy chodziło o sprawiedliwość bez żadnych przymiotników dla sędziów i prokuratorów czasów PRL, którzy nie sądzili i nie oskarżali, lecz dopuszczali się mordów sądowych czy też o sprawiedliwość wobec polityków PRL, którzy mieli krew ofiar na rękach wówczas następowała natychmiast śmierć państwa prawa.

Bo można mówić i tak jak mówił A. Michnik: „Normalny człowiek z normalnego domu kiedy kończył szkołę, wiedział, że ci rządzący komuniści to są oprawcy, zbrodniarze, że mogą zabić, złamać życie”. Ale ukarać komunistę tak z imienia i nazwiska? Nawet, gdy był zbrodniarzem? To niewybaczalne. Na to akurat nie pozwolimy.

Dlatego dziś, tylko i wyłącznie jako przejaw daleko idącej hipokryzji, hipokryzji w której nie ma nawet cienia wstydu a jest ocean bezwstydu, traktuję jakiekolwiek negatywne uwagi dt. tego, że dawny prokurator PRL, członek PZPR jest obecnie posłem na Sejm. Posłem prawicowym.

Procesy dekomunizacyjne, lustracyjne i wszelkie procesy, które zmierzały do eliminacji z życia publicznego osób, które były agentami, współpracownikami, członkami partyjnego establishmentu PZPR miały swoich nieprzejednanych wrogów i nie jest kaprysem historii, że ich obóz był tym samym obozem polityczno – dziennikarskim, który wczoraj i dziś zwalcza prawicę.

Ta dzisiejsza pryncypialność w ocenie obecności tych lub owych partyjniaków w PiS jest dla mnie irytująca.

Widzimy źdźbło w oku bliźniego a belki w swoim już nie?

Zresztą o czym jest ta mowa – pierwszy, słynny niekomunistyczny rząd składał się w ponad 50% z osób, których przeszłość polityczna była związana albo PZPR albo ZSL albo SD.

Zresztą o czym jest ta mowa – gdy już w roku 1977 A. Michnik udzielając wywiadu dla „Le Monde” stwierdzał, że istnieje fundamentalna zbieżność interesów PZPR i demokratycznej opozycji, gdyż w PZPR jest wielu pragmatyków świadomych, że represje niczego nie rozwiązują i można zawrzeć z nimi polityczny kompromis oraz być dla nich partnerem.

Zresztą o czym jest ta mowa – gdy przypomnieć sobie, że Komisja Ekspertów  przy Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym w Gdańsku składająca się warszawskich intelektualistów przybyła stoczniowcom na pomoc nieproszona przez nikogo i niejako w tajemnicy forsowała zapis o kierowniczej roli partii.

A ponad to – gdyby znajomość polskiej historii najnowszej nie ograniczała się do zachwytu nad wspaniałością porozumień okrągłostołowych i jeszcze większą wspaniałością ich konsekwencji, ale była przedmiotem rzetelnej i uczciwej krytyki – zauważylibyśmy jak prowadzona była negatywna selekcja osób w Komisji Ekspertów ze wszelkich elementów nieprawomyślnych tak, iż koniec końców ostali się ci, którzy byli akceptowani przez PZPR. Ten pragmatyczny.

Więc potem łatwo było takiemu A. Michnikowi napisać: „Uwłaszczenie nomenklatury, a także nowej biurokracji, jest faktem z pewnością mało estetycznym, ale chyba nieuchronnym w procesie tak radykalnej transformacji. Nie myślę, by była to zbyt wysoka cena za rozbrojenie sił „starego porządku” i wpisanie ich w system demokracji parlamentarnej i gospodarki rynkowej”.

Rozbrojenie sił starego porządku czyli tak naprawdę co?

Adam Michnik: „Zasadniczą cechą stalinowskiego komunizmu jest rozkład więzi społecznych, rozkład kultury prawnej i wtedy bunt takiej społeczności jest buntem niewolników, buntem ludzi, którzy najlepiej potrafią budować szubienice”.

Więc najlepiej jakby niewolnicy nadal pozostali niewolnikami? Bo a nuż przyszłoby im do głowy spróbować przywrócić ład nie amoralny a moralny a jego cechą jest sprawiedliwość i osobista odpowiedzialność zbrodniarza za zbrodnię? No, taka plebejska sprawiedliwość a gdzie dialog i kompromis z bandytą? Bez przesady. Tą drogą iść nie można.

Jeżeli komuś z czytelników wydaje się, że strasznie dużo jest tu Adama Michnika a przecież jego czas przeminął to byłbym trochę ostrożniejszy w takich wypowiedziach. Mimo wszystko. Raczej jego czas przemija – może teraz trochę bardziej intensywnie. Ale choć on przemija to jego dzieła w postaci rozpoczętej walki na śmierć i życie trzema fundamentalizmami są obecne i ukształtowały myślenie milionów ludzi w Polsce.

 Był taki czas po roku 89, gdy można było odnieść niekłamane wrażenie, że w Polsce pojawił się tak na ogół enigmatyczny Duch Dziejów, że ludzie, którzy mają władzę w zasadzie nie wykonują aktów własnej woli, ale są jedynie egzekutorami Ducha Dziejów i robią to, co jest konieczne i nie można o tym prowadzić żadnej dyskusji a ten, kto ją prowadzi jest oszołomem i wichrzycielem.

A z innej strony: jak dyskutować z postacią tak wielkiego formatu jak J. Kuroń, który potrafił jednocześnie oddawać hołd kardynałowi Wyszyńskiemu i Róży Luksemburg…

Gdyby nie powszechna indoktrynacja, która miała miejsce w latach ubiegłych tylko nielicznym Polakom mogłoby przyjść do głowy a i to po naprawdę nieudanych próbach samodzielnego myślenia, że w Polsce demokracja jest zagrożona tylko dlatego, że legalnie została przejęta władza przez opcję prawicową.

W tym zdaniu Jaroslaw Kaczyński chwyta sedno sprawy: „Jak my chcemy coś mieć, to jest dyktatura, jak oni mają wszystko, to jest demokracja”.

Ale to, że w ogóle takie zdanie padło jest anormalne.

Wczoraj i dziś.

Jakże niewiele różnią się od siebie.

AK – faszyści.

PiS – faszyści.

A współcześni autorzy i inspiratorzy, jakoś tak mocą kapryśnej panny Historii, kojarzą z tymi dla których „komunizm był młodością świata” (B. Geremek). Taka niezamierzona koincydencja czy kontynuacja?. Moim zdaniem to drugie. 

PS. Jest taka genialna scena w serialu komediowym "Daleko od noszy", gdy windą jadą wspólnie ordynator Łubicz i doktor Basen. Doktor Basen narzeka na kontuzję, której uległ a której przyczyną jest potrącenie przez samolot. Komentarz ordynatora: to i tak postęp, bo waszego ojca mógł potrącić jedynie worek z ziemniakami, który spadł z furmanki. To jakoś kojarzy mi się nieodparcie z naszą nową lewicową arystokracją. Może niezasłużnie. Ale na pewno niedoparcie. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka