Zamki na Piasku Zamki na Piasku
7546
BLOG

Inaczej skończymy jak Kenia handlując paciorkami

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 277

Ponieważ jesteśmy ludźmi dorosłymi to możemy sobie powiedzieć szczerze: dopóki Polska nie zacznie produkować własnych samochodów, telefonów komórkowych, laptopów, wózków widłowych, ciężarówek to… Polska nigdy nie przestanie pełnić funkcji gospodarki peryferyjnej.

Można to ująć jeszcze prościej: dopóki Polska nie będzie gospodarką rozwijającą sektor nowoczesnych technologii to Polacy nie mają żadnych szans na to, aby zbliżyć się do bogactwa krajów takich jak Niemcy czy Francja.

Możemy sobie powiedzieć także i to: dla jednych cudów czas już minął a innych zakończy się w 2020 roku.

Cud pierwszy to cud prywatyzacji.Cud drugi to unijne fundusze.

Trochę liczb – bo te przemawiają w tej sprawie lepiej niż słowa: majątek państwa polskiego w okresie 1991 – 2014 został sprzedany za – tylko proszę się nie śmiać – 152 mld zł. W bardziej twardej walucie – za ok. 40 mld. USD. Wpływy budżetowe zaplanowane na rok 2015 – 297 mld zł. 152. 297. 51% rocznych wpływów.

22 miliardy dolarów Facebook zapłacił za aplikację komunikacyjną WhatsApp.

Unijne fundusze: netto dla lat 2014 – 2020 będą równe ok.  217 mld. zł. Polskie PKB, przyjmując za rok wyjściowy – rok 2014, będzie wynosić – ok. 14 bilionów zł. Więc unijne fundusze to 1,5% PKB. Można podbijać świat – czyż nie?

Realnie? Wystarczy ich na trochę więcej niż 2 aplikacje WhatsApp.

Myślę, że dziś prawie nikt nie wie na co zostały wydane skąpe środki pochodzące z prywatyzacji. Prawdopodobnie na bieżące wydatki. Na pewno nie na inwestycje. Podobna sytuacja spotka nas za kilka lat w wypadku strumienia środków z UE. Na co zostały wydane unijne fundusze? Hmm… poczytajmy wypłowiałe tablice z żółtymi gwiazdkami. Na pewno nie były to inwestycje w przedsięwzięcia przynoszące zysk.

Może jeszcze jedna liczba: 540 miliardów złotych: tyle kapitału zostało wytransferowane za granicę z Polski. Tym procederem zajmują się korporacje lub duże zachodnie firmy. Można założyć, że  wypadku spółek z polskim kapitałem większość tego kapitału zostałoby zainwestowane w kraju, co przyspieszyłoby tempo rozwoju gospodarczego. Ale tu nie tylko chodzi o kwotę – chodzi o trend transferu: ten jest rosnący. W 2014 roku było to już 5% PKB.

Zapomniałem jednak o jeszcze jednym ważnym cudzie: inwestycjach zagranicznych. Ze względu na sam fakt, że inwestycji dokonywały takie potęgi jak Volkswagen, Philips, LG, Dell, HP, Oracle, Amazon od razu nasze samopoczucie się poprawiało. Ale są ciemne strony tych inwestycji. Pierwsza: inwestycje w Polsce to w 50% inwestycje w tych obszarach, które nie sprzyjają eksportowi (sektor finansowy, handel hurtowy i detaliczny, budownictwo, obsługa rynku nieruchomości). Druga: inwestycje nie są za darmo. Rynek krajów walczących o inwestycje jest duży więc z reguły inwestor tworzy tanie miejsca pracy będąc częstokroć zwolnionym ze zobowiązań publicznoprawnych lub otrzymując ulgi, których nie otrzyma polski konkurent. Trzecia: uniemożliwia to szybki lub czasem jakikolwiek rozwój przedsiębiorstwlokalnych. Czwarta: ujemny bilans handlowy czyli zadłużanie się. Inny efekt deficytu handlowego – nie ma eksportu, który buduje miejsca pracy. Jest import czyli płacenie za pracą za granicę. Co wreszcie ważne – kraje, które dokonały istotnego skoku jakościowego w gospodarce zawsze dbały o to, aby unikać ujemnego bilansu handlowego (Japonia, Chiny, Korea Południowa). Nie mam w tym momencie dostępu do tych danych, ale – o ile dobrze pamiętam – ujemny bilans handlowy był skorelowany ilościowo z wielkością zagranicznych inwestycji.

Zapomniałem też o jeszcze jednej ważnej liczbie: z Polski wyjechało wg. danych GUS ponad 2 miliony obywateli. Na ich wykształcenie zostało wydanych nie mniej niż 400 mld z pieniędzy podatników.

Gdy patrzeć na to wszystko w sposób holistyczny można powiedzieć, że Polska wyczerpała formułę rozwoju gospodarki wynikającą z implementacji zasad Konsensusu Waszyngtońskiego (prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych, likwidacja barier dla inwestycji zagranicznych). Wedle długofalowych prognoz OECD Polska nie ma przed sobą ścieżki szybkiego wzrostu gospodarczego, ale stagnację wynikającą między innymi ze zbliżającej się katastrofy demograficznej. Jesteśmy krajem, który wpadł wskutek świadomej strategii poprzednich rządów w pułapkę średniego dochodu. Model rozwoju wybrany przez polskie rządy był oparty na tym, że główną przewagą konkurencyjną jest tania siła robocza (tania relatywnie do swoich kwalifikacji). Model ten załamuje się, gdy państwo osiąga PKB na osobę rzędu około 17 tysięcy dolarów.

Niczemu w Polsce nie poświęcono tak dużo czasu i uwagi jak temu, aby zdewastować prawo pracy.  Świadomość, że jest ono nieprzestrzegane zarówno w aspekcie ustawowego czasu pracy jak i wynagrodzeń, że pracowników traktuje się jak niewolników, którzy nie mają wyjścia i muszą się zgodzić na to, co im się oferuje była powszechna. Z tą wiedzą nie zrobiono praktycznie nic a instytucje państwowe, które miały za zadanie kontrolować przestrzeganie prawa pracy nie posiadały i nie posiadają żadnych realnych narzędzi finansowego oddziaływania na podmioty łamiące prawa pracy. Podkreślę to jeszcze raz: było powszechne rządowe przyzwolenie na łamanie prawa pracy.

Mamy do czynienia z trzema negatywnymi tendencjami. W związku ze starzeniem się Polaków zatrudnienie będzie spadać. Do tego mamy bardzo niską stopę inwestycji prywatnych, co wiąże się z bardzo niską stopą oszczędności. I trzeci czynnik – wolniej rośnie efektywność polskiej gospodarki”.

Więc co trzeba zrobić? Obniżyć jeszcze bardziej płacę minimalną. Wówczas na pewno będą rosły oszczędności, ludzie będą chętnie zakładać rodziny. Takie rady w roku 2013 dawał Leszek Balcerowicz. Jeszcze niższe płace w Polsce to najlepszy argument by z Polski emigrować. Ale ta argumentacja przedstawiona przez L. Balcerowicza jest symptomatyczna – tania, wykształcona siła robocza to cała oręż konkurencyjności gospodarczej. Nic innego nie mamy.

A zatem? A zatem dopóki Polska nie zacznie produkować własnych samochodów, telefonów komórkowych, laptopów, wózków widłowych, ciężarówek to… Polska nigdy nie przestanie pełnić funkcji gospodarki peryferyjnej.

Polska nie jest pierwszym i ostatnim krajem, który miał bardzo słabą pozycję startową. Więcej, w porównaniu z innymi krajami, których historia nie oszczędzała (zaraz wymienię) Polska miała bardzo dobrą pozycję startową, ale wybrała kiepski pomysł na swój rozwój.

Finlandia na początku lat 90 wpadła w głęboką recesję wskutek kryzysu finansowego oraz upadku najważniejszego partnera handlowego, jakim był Związek Radziecki. Co zrobili Finowie? Wypracowali w ramach narodowego konsensusu (tak, narodowego) wizję rozwoju gospodarki opartej na wiedzy i innowacjach. Wizję przedstawioną przez rząd i akceptowaną przez obywateli. A co najważniejsze - wizję konsekwentnie realizowaną.

Korea Południowa (tu też historia nie głaskała ich po głowie a wskutek polityki ekspansywnego komunizmu utraciła część swego terytorium i to bardziej rozwiniętą przemysłowo) na początku lat 90 nie była żadną informatyczną potęgą. Ba! w latach 80 Polska produkowała więcej własnych telewizorów i samochodów niż Korea. Rząd koreański w tym czasie uznał, że idealną strategią dogonienia Japonii (dla nich historycznie Japonia to trochę jak dla nas Niemcy) będzie przekształcenie gospodarki koreańskiej w gospodarkę opartą na wiedzy i wsparcie innowacyjności. Strategia ta mimo zmieniających się rządów nigdy nie została zakwestionowana ani przez kolejne rządy ani przez obywateli. Może też i dlatego, że poprzednie rządy (choć nie demokratyczne) dawały Koreańczykom nadzieję i wiarę, że kierunek rozwoju gospodarki jest słuszny i przynosi wymierne efekty wzrostu m.in. wskutek ograniczenia napływu inwestycji zagranicznych i powszechnego naruszania praw własności intelektualnych. Oczywiście Koreańczycy nie wymyślili wszystkiego sami – do swoich przedsięwzięć gospodarczych dopuszczali japońskie przedsiębiorstwa, ale te nigdy nie miały pakietów kontrolnych, lecz tylko udziały na poziomie 10 – 20%.

Jest doskonały passus w książce Konrada Godlewskiego – „Korea szerokopasmowa” - „Każda teoria wywodząca bogactwo narodów wyłącznie z ich kultur to zwykle litania pobożnych życzeń albo stek bredni. Owszem, kultura odgrywa ważną rolę, określając skłonność całych społeczeństw do oszczędzania, migracji czy inwestowania w edukację. Nie przesądza ona jednak o nowoczesności bądź też zacofaniu. Energiczny rząd z dobrym programem reform jest w stanie zmodernizować dowolny kraj w ciągu pokolenia, obalając przy tym przesądy o takim czy innym „charakterze narodowym” jego mieszkańców”.

Ta myśl jest optymistyczna. Wiele zależy od rządu. Rządu, który – mam taką nadzieję – nie zamierza brnąć w ślepą uliczką rozwoju, którą podążaliśmy przez 25 ostatnich lat. Rządu, który – mam taką nadzieję – postawi w swojej strategii na to, co postawili Finowie lub Koreańczycy a nie strategię „ciepłej wody w kranie”.

Inaczej skończymy jak Kenia. Na handlu paciorkami, którymi będą u nas bombki na choinkę, bursztyn, szkło lub inne regionalne atrakcje. Bo to, co traktujemy jako marki polskie np. Wedel należy już dawno do kogoś innego (w wypadku Wedla - Lotte (koreańsko – japoński koncern) a w wypadku Krakusa i Morlin do Shuanhui International z Hong-Kongu).

Oczywiście ja wiem, że postkomunistycznej Polsce ze zliberalizowaną gospodarką z przewagą kapitału zagranicznego jak ktoś ma wizję „to powinien udać się do lekarza” (nasz przeuroczy były Prezydent Bronisław Komorowski).

Ale – „energiczny rząd z dobrym programem reform jest w stanie zmodernizować dowolny kraj w ciągu pokolenia, obalając przy tym przesądy o takim czy innym „charakterze narodowym” jego mieszkańców”.

W każdym razie trzeba zabić III RP. Zabić realne a nie deklarowane idee III RP. Im szybciej się to stanie, tym lepiej, gdyż naród polski - wedle słów Winstona Churchilla - „najdzielniejszy pośród dzielnych” był przez 25 lat „prowadzony przez najpodlejszych wśród podłych”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka