Zamki na Piasku Zamki na Piasku
7484
BLOG

Dziękuję za szczerość panie Jerzy Urban

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 148

Europejczycy skarleli, chociaż ich szkielety w porównaniu ze szkieletami ich przodków potrzebować będą większych trumien lub więcej energii, aby spłonąć.

To, co na zewnątrz odbija to, co wewnątrz.

Spójrzmy na katedry tych, co nas poprzedzali. Katedra Najświętszej Marii Panny w Rouen wysoka na 151 metrów z grobowcem Ryszarda Lwie Serce. Katedra w Salisbury przechowująca jedną z czterech kopii Magna Charta Libertatum. Katedra w Ulm. Oto żywa tęsknota za Bogiem utrwalona w kamieniu i szkle. Widoczna demonstracja ideału piękna: doskonałość, proporcja, blask. Spójrzmy na współczesne kościoły. Współczesna szpetota, ponura groza brzydoty o jaką nie trzeba oskarżać architektów, lecz wyłącznie tych, którzy ich projekty akceptują i sprowadzają te potwory na świat. Ten rażący kontrast piękna i byle czego to smutna opowieść o nas samych i stanie naszej duszy. A przecież Polska na tym tle i tak jest olbrzymem, bo kościoły w stylu jarmarcznej psiej budy jednak powstają a w Europie zamieniane są na przybytki świeckiej rozrywki.

Z innej strony. Strój. Dawniej, wierni zdążając do kościoła pragnęli zakładali najlepszy, najbardziej odświętny ubiór, jaki posiadali. Szli na ważne spotkanie i w tym dniu „w człowieku wszystko powinno być piękne: i twarz, i ubranie, i dusza, i myśli” (A. Czechow). Dziś strój właściwy do wyjścia do kina, supermarketu czy do jazdy rowerem jest tak samo dobry, aby przekroczyć w nim próg kościoła. Bo współczesna architektura osiedlowych kościołów nas ośmiela a nawet wręcz zachęca do codziennej bylejakości.

To, co na zewnątrz jest światłem odbijającym to, co wewnątrz. To jest światło, które nie świeci, ale zaledwie się sączy. To jest światło, które nie rozjaśnia niczego, gdyż jest mętne. Zmącone naszym pośpiechem i powierzchownością. Niezdolnością do syntezy. Wszystko jest oddzielone i oddzielne jak wierszu J. Tuwima. I Stasiek i koń i drzewo. Nic nie tworzy całości, lecz tylko wibruje i drga w półmroku.

Gdy zreflektujemy się, że rzeczy się mają tak, jak właśnie się mają. Że nawet nie jesteśmy już karłami, którzy wspięli się na ramiona olbrzymów i dlatego widzimy więcej i dalej. Że w swojej pysze z pogardą zeszliśmy z owych ramion olbrzymów o jakich pisał Bernard z Chartres i kroczymy dumnie wśród wysokich traw ciesząc się swoją krótkowzrocznością. Gdy właśnie się zreflektujemy, co do swej rzeczywistej kondycji jaśniej widzimy dlaczego jesteśmy gotowi ulec pochodowi islamu. Bo on jest muskularny. Nie waha się. Wie. Jest twardy, konkretny, bezkompromisowy i wierzy, że jest odpowiedzią na każde pytanie. Odpowiedzią właściwą.

Tą karłowatość, miałkość i intelektualną bojaźń widać doskonale na przykładzie tych, którzy chcieliby nas wprowadzić do Utopii, Utopii lewackiej – krainy bez Boga. Na przykładzie tych wszystkich, którzy aktywnie uczestniczą w krucjacie przeciw Bogu, przeciw chrześcijaństwu.

Weźmy takiego Richarda Dawkinsa – ach, któż go nie zna, któż z ateistów nie kocha tego kapłana rozumu i wroga religii. Jednak, gdy wyżej wymieniony w wywiadzie dla Al-Jazeera, entuzjastycznie potwierdził, że starotestamentowy Bóg jest "ohydnym potworem”  to zapytany o to, czy myśli to samo o Allahu, odpowiedział jakże dyplomatycznie: "Cóż, uhm, nie wiem zbyt wiele o Allahu". Doprawdy Panie Dawkins?

Weźmy popularnego angielskiego pisarza Sebastiana Fauklsa, który powiedział, że Koran to ponura księga i paplanina schizofrenika bardzo podobna do bredni spłodzonych przez chrześcijańskich proroków. Minęło zaledwie 24 godziny od udzielonego wywiadu, gdy pisarz wyznał na łamach „Guardiana”, że  „o ile słyszący głosy prorocy Starego Testamentu czy nawet Jan Chrzciciel w Nowym, powodują uniesienie brwi i chęć odesłania do psychiatry, to absurdem byłoby sugerowanie, że Prorok, który miał takie sukcesy na polu militarnym i politycznym, nie wspominając o religijnym, mógłby cierpieć na jakieś psychiczne zaburzenia". Doprawdy Panie Faukls?

Weźmy naszego, rodzimego i samozwańczego pogromcę kleszego talibanu – Jerzego Urbana. W „Gościu Niedzielnym” przyznał szczerze: „Z muzułmanów śmiać się boję, bo zabijają; gdyby katolicy w Polsce zabijali, to też bym ich nie ruszał, bo jestem tchórzem”. Dziękuję za szczerość Panie Urban. To rzadka rzecz.

Te przykłady tchórzostwa i uległości wobec islamu można mnożyć. Uległości posuniętej aż do granic możliwego do wyobrażenia bezsensu. Dobry przykład – Ayaan Hirsi Ali: mogłaby zostać ikoną środowisk liberalnych, bo wszelkie jej poglądy doskonale wpisują się w nowoczesną, lewicową wrażliwość. Wszelkie, poza jednym: krytykuje islam i z tego powodu jest „oświeceniową fundamentalistką” na której ciąży fatwa i której grozi się śmiercią.

Islam jest po prostu władczy. Pewny swego. A Europa zniewieściała. Więc jak to może się skończyć? Philip Larkin (poeta brytyjski) powiedział: "Seks wynaleziono w 1963 roku między procesem w sprawie »Kochanka Lady Chatterley« a pierwszym albumem The Beatles" a królewna tyryjska, Europa, została porwana przez Zeusa pod postacią pięknego złotego byka i urodziła boskiemu olimpijczykowi 2 synów. Myślę, że Europa też jest jeden dzień przed porwaniem. Tym razem kidnaperem (pasuje do Mahometa i Aiszy) będzie jednak arabski Allah. Ciekawe, co będzie owocem uległości Europy.

Miałkość, skarlenie, słabość. Zniewieściała Europa. Gotowa dla świętego spokoju porzucić wolność i prawdę. Paplająca frazesy. Jej obywatele paplający frazesy, gdyż czują się wolni, bo przecież „gdy tyranem jest anonimowa ustawa, człowiek nowoczesny czuje się wolny”(N. Davilla). Słusznie ów cytowany wcześniej, mój ukochany katolicki, kolumbijski autor wyznał: „Koszty postępu można obliczać w głupcach”. Wstyd już liczyć – tak daleko to zaszło.

Czyż jest przypadkiem, że parady LGBT w Sztokholmie i Kopenhadze omijają części tych miast, jeżeli są zamieszkałe przez muzułmanów? Nie jest. Teoretycznie nie chcą być nietolerancyjne dla naszych braci muzułmanów a praktycznie jest to podyktowane prawdziwym strachem. Tego strachu nie okazuje się jednak chrześcijaństwu. Bo ono jest słabe nawet, jeżeli pozornie może sprawiać inne wrażenie. Ta słabość ma oczywistą naturę: oto Kościół ma się otwierać na świat a nie świat na Boga a im otwarcie jest szersze tym bardziej dominują w nim kwestie świeckie a nie duchowe a cała służba staje się zakamuflowaną adoracją diabła a nie głoszeniem prawdy o człowieku.

Kończę i na koniec chcę powiedzieć: nie można wierzyć ludziom, którzy mówią, że szanują wszystkie kultury, religie, idee. Bo to nie tylko niemożliwe. Bo to nie tylko dowód na kłamstwo. Bo to nie tylko miałki intelektualny banał. Bo, jak napisał N.Davilla, „kto twierdzi o sobie, że szanuje wszystkie idee, ten ogłasza gotowość zdrady swoich przekonań”.

Ten punkt gotowości Europa przekroczyła już dawno. Teraz za to płaci, choć jeszcze nie podano pełnej ceny. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka