Zamki na Piasku Zamki na Piasku
3934
BLOG

Nie jestem górnikiem i nie mam kredytu we frankach

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 197

Nie jestem górnikiem. Nie mam kredytu we frankach. Przypuszczalnie wiem więcej o Frankach germańskich, bitwie pod Poitiers w dniu 25 października 732 roku lub nad rzeką Garonną  niż o narodowej walucie Szwajcarów i jej zmiennym kursie niosącym grozę dla milionów. Jestem katolikiem, który zachowując na zewnątrz stoicki spokój i mając na dnie duszy niepokój patrzy jak rozpada się w Polsce poczucie wspólnego losu.

Nie jesteśmy samotnymi wyspami – to jest prawda niezależna od tego, co myślimy. Zawsze wpływamy na innych i zależymy od innych. A jednocześnie obserwuję, że żyjemy tak jakby innych wokół nas już nie było – tylko my sami, tylko dla siebie i tylko ku sobie.  

Emmanuel Lévinas – francuski filozof z Kowna ujął obojętność, ten gęstniejący smutek naszych czasów,  krótko pytając i odpowiadając: „<<Czy jestem stróżem brata mego?>> – to pytanie nie jest zwykłym zuchwalstwem. Pochodzi ono od człowieka, który nie zaznał jeszcze odczucia solidarności ludzkiej i który myśli (jak wielu współczesnych filozofów), że każdy istnieje dla siebie i że wszystko jest dozwolone”.

Ten brak solidarności było i jest widać – zarówno w wypadku losu górników jak i losu tych, którzy mieli nieszczęście wziąć kredyt we frankach szwajcarskich.  I tu i tam nieubłagana obojętność, nierzadko nienawiść a to wszystko przeplecione mocną nicią niekłamanej satysfakcji i ulgi. Nie jesteśmy górnikami. Na szczęście. Nie mamy kredytu we frankach. Na szczęście. Cóż więc to może nas obchodzić – czy innych obchodzi nasz los?

Tu chodzi o sprawy podstawowe co do których istnieje brak świadomości lub przy już istniejącej świadomości nierozumna niezgoda na logiczne konsekwencje lub nieumotywowana niczym nadzieja, że logika nas oszczędzi. „Nadzieja przesłania jasność widzenia” (F. Herbert) i jej żywienie nie zdejmie miecza Damoklesa wiszącego nad nami na cienkim końskim włosiu.

Rozważmy przez chwilę co by się stało, gdyby KWK „Brzeszcze” przestała istnieć. Gdyby została zlikwidowana oznaczałoby to eksterminację tego miasteczka w dłuższej lub krótszej perspektywie. Nie byłoby już po co tam być. Dla wielu nie byłoby już po co być tutaj tylko tam. Gdzie indziej. To samo dotyczy lub może dotyczyć osób, które mają kredyt we franku szwajcarskim. Powinnością człowieka przyzwoitego jest buntować się, gdy jednym bieda zagląda w oczy wskutek wyzysku poprzez silniejszych a innym bieda patrzy hardo w oczy z powodu cudzych błędów na dodatek suto opłacanych. Powinnością tym większą, gdy dotyczy to tych z jakimi łączy mnie nie tylko przynależność gatunkowa, ale język, kultura i historia.Według prognozy demograficznej dla Polski – jeżeli nie zdarzy się cud w postaci boomu gospodarczego lub odpowiedzialnego i uczciwego rządu działającego w interesie obywateli  – w 2050 roku zostanie 9 milionów Polaków w wieku od 18 do 44 lat. Ta prognoza uwzględnia tylko utrzymanie się trendu w postaci ilości dzieci, jakie się rodzą i nie bierze pod uwagę emigracji mającej źródło w braku perspektyw. Oznacza to – mówiąc tak najprościej – że wiele prowadzonych przedsięwzięć gospodarczych straci swą skalę: nie będzie komu sprzedać nowych samochodów, nowych mieszkań, ubezpieczeń, kredytów, laptopów, gier i książek. Wielu pracowników korporacji stanie się nierentowna. W tej sprawie jakże złowieszczo brzmi aforyzm S.J. Leca o tym, że „czas jest ludożercą”.

Tak jak napisałem to, że jesteśmy akurat tu, gdzie jesteśmy i zmierzamy tam, gdzie zamierzamy to nie jest kwestia zjawisk nadprzyrodzonych. To nie czary. To decyzje: kolegialne lub indywidulane – bez znaczenia. Tak czy inaczej – decyzje lub ich brak, co też jest niewyartykułowaną decyzją – stoją za milionową emigracją. Tak czy inaczej za tymi decyzjami jesteśmy my – obywatele wraz ze swoim świeżo nabytym kapitałem – obojętnością, która jakże hojnie odpłaca się nam wysokimi odsetkami i procentem.

Tak, to jest właśnie nasz problem nr. 1: brak solidarności, brak poczucia wspólnoty, brak więzi społecznej: ot, każdy sobie rzepkę skrobie. Egoizm. Samolubstwo. Do opisu tego co się stało z Polakami w ciągu 25 lat doskonale mogą posłużyć 2 pojęcia:

- darwinizm społeczny: oto toczymy „walkę o byt” nie zważając na innych, gdyż „przetrwać mogą najlepiej przystosowani”. Gdy trzeba kłamać – będziemy kłamać. Gdy trzeba być nieludzkim – będziemy nieludzcy. Gdy trzeba kłaniać się nisko – będziemy się kłaniać czapką do ziemi, bo przecież „karłom trzeba się nisko kłaniać” (S.J. Lec). Gdy trzeba zachować się godnie i z honorem – odwrócimy się plecami, aby nie patrzeć jak inni cierpią. To by nam uwłaczało.

- mentalność obozowa: dziś los wskazał go palcem – to nie moja kolej. Brak zrozumienia zależności. Brak postawy buntu. Atrofia działania. Poczucie, że to, co się dzieje nie tak do końca dotyczy mnie osobiście. „Jutro o tym pomyślę” – myślała Scarlet O’Hara, gdy sytuacja stawała się problemowa. „Myślimy: od jutra będziemy żyli naprawdę / A przecież to już życie i niejeden z nas jest już martwy na dobre” (J. Hartwig).

Atomizacja postępuje i  tworzy więzi społeczne podobne do spółki z ograniczoną odpowiedzialnością:  zobowiązania wobec innych istnieją  tylko w pewnym zakresie, tylko do tej granicy, jaką stanowi mój interes pojmowany w najwęższy z możliwych sposób.  Stąd obojętność o jakiej niegdyś pisał  pastor Martin Niemöller: nie jestem przecież ani Żydem, ani komunistą, ani socjaldemokratą, ani związkowcem. Nie jestem też górnikiem. Nie jestem frankowiczem. Nie będę protestował. To obca mi sprawa.

Jesteśmy Polakami. Płyniemy na wspólnym okręcie. Nie raz i nie dwa widzimy jak rosnąca fala obojętności i nienawiści wzbiera i przewala się przez pokład i porywa tych słabszych, tych mniej zaradnych, tych, którym szczęście nie sprzyja. Wyciągają się do nas ich ręce. Widzimy twarze podobnie przerażone jak ta, która krzyczy na obrazie norweskiego malarza Edvarda Muncha. Za chwilę jednak słona woda dusi ten krzyk i znowu zapada spokój a nasze sumienia nie cierpią.

Jesteśmy Polakami. Wcześniej czy później pożałujemy braku naszej solidarności. Gdy będziemy w potrzebie nikt nie przyjdzie, bo i wcześniej nikt nie przychodził gdy inni byli górnikami lub mieli kredyt we frankach. „Obojętność to paraliż duszy, to przedwczesna śmierć” (A. Czechow).

PS. Mój tekst zainspirowały komentarze pod notką „Czy, jak i dlaczego państwo powinno pomóc kredytobiorcom w CHF” blogera S. Grabisa. Przykro to było czytać. Przykro, że piszą to Polacy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka