Zamki na Piasku Zamki na Piasku
1121
BLOG

Świętoszek III RP powoli traci swą pobożność

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 48

W zasadzie nie miałem zamiaru pisać o Jerzym Owsiaku ani o jego Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Co najmniej z 2 powodów, które stopiły się w jedno z akcją, w swej idei, niewątpliwe szlachetną: pomaganie innym to coś, co czyni nas bardziej ludźmi, gdyż „nigdy nie jesteśmy tak biedni, aby nie stać nas było na udzielenie pomocy bliźniemu” (M. Gogol).

Powód pierwszy: kwestia honoru. Uważam, że ci, którzy pomagają z serca mogą mieć tylko duchową satysfakcję. W żadnym wypadku pomaganie innym nie może być okazją do czerpania z tego korzyści finansowych dla samego siebie.  Stąd wielki szacunek i pamięć w sercach ludzi zachowała księżniczka Augusta de Montléart – „panna wychowana wg  <<Emila>> (traktatu pedagogicznego napisanego przez Jeana-Jacquesa Rousseau) (…) i pełna dzikiej energii” (z listu Zygmunta Krasińskiego). Pani na Krzyszkowicach (k. Krakowa) zwana aniołem dobroci lub chłopską księżną.  Fundowała stypendia biednej a uzdolnionej wiejskiej młodzieży. Współfinansowała budowę szkół w Krzyszkowicach, Zawadzie, Sieprawiu i Myślenicach. W swoim pałacu zorganizowała szpital i osobiście pielęgnowała chorych.  Dbała o to, aby biedota w zimie miała co jeść i co ciepłego na grzbiet włożyć. Co w tym jest istotne – robiła to za własne pieniądze. Inna postać: pierwsza dama II RP (to wyrażenie wówczas miało sens – dziś jest tylko zwrotem grzecznościowym) czyli żona prezydenta Ignacego Mościckiego. Michalina Mościcka -  uboga szlachcianka, w młodości konspiratorka (konstruowała bomby), emancypantka (przewodniczyła Lidze Kobiet Polskich) organizowała w Drugiej Rzeczpospolitej wielkie akcje charytatywne. W 1927 roku, gdy wielka powódź zalała Małopolskę, Michalina Mościcka zorganizowała Centralny Komitet Społeczny Pomocy Ofiarom Powodzi. Przedsięwzięcie okazało się sukcesem i wyszło daleko poza Małopolskę: zebrano 5 milionów ówczesnych złotych (ok. 50 mln. dzisiejszych złotych). Co dziwne nie przyszło jej do głowy, aby z datków innych ludzi wziąć coś dla siebie. Cóż - kwestia kultury, wychowania, uczciwości. Myśmy jednak w tej III RP przyzwyczajeni już do czegoś innego.

Powód drugi: ideologia reprezentowana przez Jerzego Owsiaka czyli słynne jak Polska długa i szeroka -  „Róbta, co chceta”. Oczywiście raziło mnie od zawsze prymitywne słownictwo w tym haśle, ale to – w ostateczności – kwestia wrażliwości językowej. Chrześcijaństwo zna bardzo podobne i na pozór tajemnicze powiedzenie św. Augustyna z Hippony – „Kochaj i rób, co chcesz”. Podobne, ale jakże inne. Św. Augustyny wychodził bowiem od 2 przykazań miłości: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” oraz „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Jeżeli te 2 rzeczy będziesz czynił to będziesz mógł robić to, co chcesz, bo będziesz wolny i nie będziesz mógł postępować źle. Hasło Jerzego Owsiaka interpretowałem natomiast jak symbol hołdowania 2 nowożytnym zasadom z powodu których władzę nad ludźmi sprawować będzie barbaria a nie kultura: permisywizm i relatywizm. To zaś nie ma nic wspólnego z moim systemem wartości.

To były powody dla których nie zamierzałem pisać o Jerzym Owsiaku, choć powinny być powodami, aby jednak o nim pisać.  Ale ja w tej akcji widziałem to, co jest poza samym autorem WOŚP – zwykłych ludzi, którzy angażują się w rzecz szlachetną z natury a czynienie dobra nie jest złe nawet, gdy jest wykorzystywane w sposób niegodziwy. To wydawało mi się istotniejsze a zatem mimo różnic w pojmowaniu charytatywności i wyznawanym światopoglądzie uznawałem, że milczenie jest lepsze.

To, co jednak pokazał w ciągu ostatniego roku nasz wielki działacz charytatywny zaczynając od pełzania w poszukiwaniu słoika po stole po przez proces prywatnoskargowy w Złotoryi i informacje przedstawione przez Tomasza Lipińskiego aż po dzisiejszą konferencję prasową stanowi dla mnie argument za tym, że cały wielki autorytet moralny III RP okazał się – podobnie jak wiele innych wykreowanych postaci w Rzeczpospolitej – kolosem na glinianych nogach a glinianą nogą, w tym wypadku, była kwestia przepływów finansowych pomiędzy WOŚP a innymi spółkami J. Owsiaka zaś na ten temat bohater narodowy nie życzy sobie pytań. Rozumieją to doskonale dziennikarze a przynajmniej ich większość, która nie jest określana mianem „dziennikarza prawicowego”: przecież dziennikarz z TV Republika zadawał tendencyjne pytania a stawiać trzeba pytania łatwe i przyjemne, aby sławy miłosierdzia zbytnio nie męczyć. „Prawdziwi dziennikarze” wiedzą, że o najlepiej jest nie pytać o nic. To smutna sztuka i pożądana umiejętność w tym zawodzie w teatrze III RP. Najsmutniejsze jest to jednak, że J. Owsiak zdyskredytował – tak jak napisałem na wstępie – szlachetną akcję, która była autentycznie ważna dla wielu ludzi, gdyż wiele osób darzyło J. Owsiaka bezgranicznym zaufaniem lub zaufaniem mimo tego wszystkiego, co się o pomysłodawcy WOŚP pisało i mówiło w ciągu kilku ostatnich lat.

Stąd cieszy mnie rozpoczynający się zmierzch Jerzego Owsiaka, bo nie lubię świętoszków. Nie lubię i już. Cóż – wyprowadził w pole ten polski Tartuffe parę milionów Orgonów i cóż tu rzec na koniec? - może za jedną z postaci molierowskiej komedii: „Kto czegoś pragnie, łatwo zwiedzionym być może” a wielu pragnęło mieć herosa ulepionego z innej niż katolicka gliny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka