Zamki na Piasku Zamki na Piasku
7382
BLOG

Nieuleczalna alergia na polski patriotyzm Gazety Wyborczej

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 152

Lubię być Polakiem. Nigdy nie czułem się gorszy od Niemców, Duńczyków, Hiszpanów czy Francuzów. Nigdy mi nie imponowało świadectwo europejskości otrzymane wraz z akcesją do struktur Unii Europejskiej. Niektórym tak – ale mnie nie, bo nie jestem znikąd i nie jestem nikim. Bo wtedy, gdy Europa kroczyła w ciemnościach wojen religijnych i absolutyzmu Korona Polska z Wielkim Księstwem Litewskim była przystanią dla różnych narodów zaś polscy monarchowie nie zamierzali być królami ludzkich sumień.

Piszę tę notkę dlatego,  że ogarnia mnie wstręt do wysokich notowań, jakie na giełdzie opinii publicznej mają akcje obrzydzania Polski Polakom. Pozwolę sobie zacząć od kilku spostrzeżeń ogólnych:

- skazani jesteśmy na tożsamość szerszą od nas samych bowiem nie jesteśmy samotną wyspą ani archipelagiem samotnych wysp. Kształtuje nas język, którego używamy i kultura w jakiej jesteśmy zanurzeni.

- język i kultura są w wypadku ludzi dojrzałych intelektualnie i duchowo są kwestią wyboru. Nikt nie rodzi się Polakiem w sensie kulturowym, lecz nim się staje.

- tym, którym polskość ciąży przysługuje prawo do jej odrzucenia, ale ci dla których polskość jest ważnym elementem definiującym ich tożsamość mogą śmiało określić ich jako renegatów w tym wypadku, gdy stawiając się poza nawiasem polskości zamierzają wzbudzać do niej nienawiść lub po prostu z niej drwić.

- bycie Polakiem nie oznacza bycia katolikiem. Polakiem może być i prawosławny i luteranin i ateista. Bycie Polakiem oznacza bowiem akceptację polskiego dziedzictwa kulturowego a dla tych, którym talentów i zdolności staje jego twórczy rozwój.

To, co zawsze mówię wrogom a czasami tylko nadmiernie podekscytowanym krytykom polskości: nie czcimy naszych klęsk, lecz naszych bohaterów – nie ma co płakać nad powstaniem styczniowym, gdyż ono zahartowało tych, którzy stanęli do walki o odrodzenie Polski w 1918 roku.

Nie znam innej gazety niż „Gazeta Wyborcza”, która otworzyłaby tak szeroko i gościnnie, prawie, że po staropolsku łamy dla tych, którzy są dla renegatami polskości. Nie chcąc być gołosłownym pozwolę sobie na kilka cytatów:

- o martyrologii. Ignacy Karpowicz (pisarz, prozaik, d. partner Kingi Dunin) - „Prawdziwemu Polakowi najbardziej stoi w okolicach śmierci. Wzmaga mu się na myśl o rzezi, niezawinionym cierpieniu, bohaterstwie, ofierze, zdradzie, nożu w plecy, Polsce Chrystusie Narodów, hańbie itede.” Trudno o większą pogardę dla naszych przodków, którzy zdrowie, majątek a i nie rzadko życie poświęcili dla wolności.

- o naszej tożsamości. Andrzej Stasiuk – pisarz: „To my jesteśmy. Z naszą tęsknotą do podniosłości, do wielkości, która jest na kościach zbudowana, na padlinie, na grozie. Kim byśmy byli, gdyby nie Hitler, komunizm, Syberia? Czemu wznosilibyśmy świątynie? Sybir, hitleria i komuna wywiodły nas z nicości. Gdyby nie istniały, trzeba by je wymyślić.” Gdyby nie Hitler, komuna, Syberia – drogi panie pisarzu – bylibyśmy szczęśliwszym i bogatszym narodem. Hilter, komuna, carat – to są przekleństwa polskiego losu stworzone przez naszych sąsiadów.  

- o klęskach. Szczepan Twardoch – pisarz, Ślązak jak sam o sobie mówi, który napisał „Pier… się Polsko”: „Nie znoszę obnoszenia zbitej dupy na drzewcach jako powodu do chwały narodowej”.  Panie pisarzu, który masz seksualny stosunek do Polski – nie ma kultu polskich klęsk – jest pamięć o naszych przodkach. Nie mamy zamiaru zapominać o nich ani się gniewać o to, że zawsze nie wygrywali.

- o rozbiorach. Jan Sowa – socjolog i kulturoznawca: Rozbiory pod wieloma względami oznaczały dla Polski postęp i modernizację”. J. Sowa chwali konstytucję francuską i amerykańską, lecz o polskiej Konstytucji 3 Maja raczy już nie pamiętać. Rozbiory były naszym nieszczęściem zwłaszcza, że stanęliśmy jako naród na progu nowoczesnego państwa (reforma ustrojowa, „Ustawa o sprzedaży królewszczyzn” z 1794 roku chłopom osiadłym w królewszczyznach użytkowany grunt na własność, nadawała im wolność osobistą po rozwiązaniu kontraktu z dziedzicem, prawo wychodu i uwolnienie z poddaństwa włościan nieposiadających gruntu). O tym jak było to niewygodne świadczy list carycy Katarzyny II do księcia Potiomkina z lipca 1791 roku w związku z postanowieniami Konstytucji 3 Maja. - „Przemiana rządu w Polsce, jeżeli tylko nabierze stałej siły i działalności, nie może być korzystną dla jej sąsiadów. Dlatego takowa zmiana zmusza nas obmyśleć wcześnie sposoby ku odwróceniu niebezpieczeństw, którem nam zagraża państwo to tak bogate w środki liczne i potężne”. Ale socjologowi J. Sowie się nie dziwię – bo jak dziwić się człowiekowi, który pisze w swej książce: „Jakkolwiek złowrogo brzmieć może podobna diagnoza dla współczesnych Polaków, Węgrów, Słowaków, Czechów lub Litwinów, Europa byłaby stabilniejsza, gdyby osobliwą „międzystrefą” oddzielającą Wschód od Zachodu trwale podzieliły się żywioły rosyjski i germański.”

- o powstaniu styczniowym (w 150 rocznicę). Artykuł J. Majewskiego:„Sztyletnicy”. To nazwa zbrojnej (dziś powiedzielibyśmy: terrorystycznej) organizacji powołanej w powstaniu styczniowym przez Komitet Centralny Narodowy”.Więc ci, którzy byli polskimi patriotami, którzy chcieli wyzwolić się do rosyjskiego caratu byli terrorystami? Czy ktoś rozsądny poważyłby się napisać coś takiego o powstańcach w getcie warszawskim, którzy zbrojnie przeciwstawili się planowi eksterminacji Żydów polskich przez rząd III Rzeszy Niemieckiej?

- o Żołnierzach Wyklętych. Klaus Bachman – historyk i dziennikarz: „Rady miejskie w całym kraju stawiały pomniki (często bliżej nieznanym) „żołnierzom wyklętym” i tak ochrzciły nowe skwery, place i ulice. (…) To, co ich łączy, ale niemal wyłącznie pośmiertnie, to to, że ktoś ich rzekomo wyklął, cokolwiek to ma znaczyć - represje, morderstwa, tortury czy po prostu to, że się o niektórych formacjach nie mówiło.”Ktoś ich rzekomo wyklął? Ktoś? A może jednak wiemy konkretnie kto? Rtm. W. Pilecki powiedział – „Jeszcze wolna Polska się o nas upomni”. I upomina się i ma gdzieś, że nie pasuje to ludziom, którzy mają życiorysy w czerwieni komunistycznego sztandaru i krwi polskich patriotów. Trudno – każdy wybiera jakąś drogę na własną odpowiedzialność.

- o Powstaniu Warszawskim. Michał Cichy – [Calel Perechodnik] przetrwał nawet Powstanie Warszawskie, kiedy AK i NSZ wytłukły mnóstwo niedobitków z getta”. Bez komentarza.

- o Henryku Sienkiewiczu. Roman Pawłowski wzywa do nieczytania polskiego pisarza, bo to „klasyk polskiej ciemnoty i szlacheckiego nieuctwa”. Zdaniem publicysty: „ licytacja, kto jest Polakiem bardziej - to wszystko fatalne dziedzictwo popularnych powieści Sienkiewicza. Symptomy tej choroby możemy spotkać na każdym kroku: od pseudodworkowej architektury przez szaleńczą jazdę na polskich drogach po wojujący katolicyzm rodem z szańców Jasnej Góry.” „To utożsamienie katolicyzmu z patriotyzmem i tożsamością narodową, ksenofobia i zaściankowość, mitomania i megalomania. To wreszcie stereotyp polskości oblężonej, która w każdym obcym upatruje wroga”.  Nie wiadomo jak autor wydedukował szaloną jazdę po polskich drogach z książki H. Sieniewicza, ale z pewnością on sam żyje w oblężonej twierdzy chroniąc się przed groźną polskością i zalecając czytanie „Gry o tron”.

Macie Państwo dość cytatów? W zasadzie ja także.  Tak czy inaczej ten pewien specyficzny sposób podejścia do polskości, Polaków, Polski prezentowany na łamach „Gazety Wyborczej” spowodował moje czytelnicze rozstanie się z tym czasopismem. Patriotyzm w wersji Adama Michnika i pozostałych dziennikarzy jawił mi się jako coś podejrzanego, bliskiego faszyzmowi, był niczym  jakaś trująca substancja, którą trzeba wyciągnąć z tkwiącego błogiej nieświadomości pacjenta nawet gdyby pacjent miał umrzeć. Bo przecież ta śmierć byłaby zwiastunem postępu i narodzinami nowego człowieka wolnego od zagrożeń demonów patriotyzmu.

Przyznam, że dawnej – w latach mojej młodości - miałem istotny problem z identyfikacją przyczyn dla których takie wyznania jak chociażby Jana Englerta – dyrektora Teatru Narodowego – „Przestaję być patriotą” czy też „Patriotyzm to rasizm” cieszą się taką popularnością w kręgu redakcyjnym wyżej wspomnianej gazety.  Dziś widzę te przyczyny w taki sposób:

- groza zdarzeń z marca 1968 roku. Adam Michnik: „Marzec utytłał polską świadomość, rok ’68 to był horror horrorów, rok 1968 przyniósł wielką rehabilitację polskiej megalomanii narodowej, która owocowała straszliwym spustoszeniem społecznej substancji.” I dodawał: „Dla mnie Marzec to było rżenie demona. Wtedy pierwszy raz za mojego życia w Polsce zarżał przerażający demon nacjonalizmu”. Megalomania narodowa nie może się zatem Polakom powtórzyć. Trzeba jej się przeciwstawić z całą mocą.

- korzenie ideowe wielu dziennikarzy „Gazety Wyborczej” – a zatem najpierw zanurzenie w komunizm a potem w lewicowe idee intelektualistów z rewolucji paryskiej 1968 roku. Nie uważam, aby idee komunistyczne czy lewicowe harmonijnie współistniały z patriotyzmem, który jest miłością do Ojczyzny. To wykluczające się obszary (wystarczy przeczytać passusy z  twórczości Emmy Goldman poświęcone antypatriotyzmowi).

- idee patriotyzmu krytycznego, które wypracował przed wszystkim Jan Józef Lipski (krytyk i historyk literatury), Jana Błoński i Jerzy Jedlickiego.

Analizując założenia krytycznego patriotyzmu (zwłaszcza te wyrażonego w artykule J.J. LipskiegoDwie ojczyzny, dwa patriotyzmy (uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków)z 1981 roku) Dariusz Gawin (historyk idei) w artykule „Krytyczny patriotyzm: próba bilansu” stwierdził:

Krytyczny patriotyzm przez swoją niechęć do wspólnotowości okazuje w ostatecznym rozrachunku więcej miłosierdzia Innym niż Swoim. (…) Ten brak zrozumienia dla Swoich i nadmiar zrozumienia dla Innych, prezentowany przez krytyczny patriotyzm nie wynika ze złej woli. Postawa Jana Józefa Lipskiego może być wzorcem patriotyzmu i obywatelskiej postawy dla kolejnych pokoleń Polaków. (…) Dla dobra kształtu polskiego patriotyzmu ważniejsze było koncentrowanie się na oczyszczaniu go z osadów mitów i stereotypów odpowiedzialnych za zło wyrządzone w imieniu Polski Innym. Zakładano, że trzeba głośno mówić o złych stronach polskiej historii, bo to, co było w niej dobre i tak sobie poradzi, czyli przetrwa w społecznej pamięci. Była to postawa szlachetna i etycznie radykalna. Jednak tkwiło w niej pewne ryzyko. (…) Postawa heroicznego, radykalnie etycznego krytycyzmu zaczęła wychowywać coraz szersze rzesze inteligencji do krytycyzmu automatycznego, mimowolnego. Radykalny krytycyzm stał się intelektualnym nałogiem, mentalną dyspozycją wyprzedzającą wszelkie myślenie. Już nie tylko zwalczano szkodliwe mity i fałszywe wyobrażenia, lecz z czasem atak skierowano także przeciwko każdemu zespołowi przekonań uznawanych za mity, wręcz każdemu zbiorowemu wyobrażeniu. Z ustaleń poczynionych w trakcie tych zabiegów konstruowano spoiwo nowego rodzaju – wspólnota pewników miała zostać przekształcona we wspólnotę wahań i wątpliwości; wspólnota dumy we wspólnotę wstydu. Demitologizację i krytykę narodowej tradycji i narodowej pamięci robiono namiętnie i dobrze, do tego stopnia, że niewiele już zostało z dawnego modelu zbiorowej tożsamości Polaków.

Nawet krytyczny wobec patriotyzmu i stawiający patriotom wysokie wymagania J. Jedlicki stwierdza: „Ale gdy słyszę lub czytam w gazecie, jak młoda Polka odlatując zagranicę mówi: – A na co mi ta Polska? Co ona mi daje?, to czuję gorycz. Takie same dziewczyny w poprzednich pokoleniach nie zadawały takich pytań. Nie mogły. Miały, jak dzisiaj, obowiązki wobec własnej rodziny, wobec samych siebie i swoich talentów, ale i wobec kraju. Ja nie umiem uznać tego za przestarzałe, niemodne”.

Nie wiem czy Pan Profesor widzi związek pomiędzy patriotyzmem krytycznym uprawianym od wielu już lat na łamach „Gazety Wyborczej” a postawą młodej Polki czy Polaka, który ma Polskę tak obrzydzoną, że ona go już nie interesuje a jedynie mierzi? Bo ja widzę.

Można żałować, że preferowane przez J.J. Lipskiego wieczne zapalenie narodowego sumienia, to przekonanie, żefundamentem etycznie właściwego patriotyzmu jest stałe złe samopoczucie narodowe wyczerpuje w jakieś części jego światopogląd: wiemy czego nie robić, ale już co robić niekoniecznie.

M. zdaniem we wszystkim trzeba mieć miarę. Także w krytycznym podejściu do dziejów własnych. Nie można zastąpić heroizmu polskich dziejów ich przeciwieństwem. Nie można oferować pustki. Jak celnie zauważył w jednym ze swoich artykułów P. Zaremba:  „Wyborcza” twierdzi, iż jest za jakimś nowym patriotyzmem, ale ochoczo wita wypowiedzi odrzucające de facto każdy jego przejaw”.

Duma narodowa jest ważnym elementem tożsamości: może skutecznie poszerzać lub zmniejszać aspiracje poszczególnych jednostek należących do narodu. Wstyd paraliżuje.

Polska historia jest elektryzująca – wystarczy wspomnieć o polskich pielęgniarkach w Powstaniu Warszawskim, które opatrywały rannych Niemców, bo to przecież przede wszystkim ludzie. Z jakiego kryształu trzeba mieć skrojone umysły, aby zachować w koszmarze wojny zdolność do pomocy i współczucia wrogowi, który przed chwilą był gotów zabić?

A więc jak pisał S.J. Lec – „wstyd jest piorunom konać w piorunochronach” czyli w patriotyzmie serwowanym hojnie przez publicystów „GW”  oraz gości zapraszanych na jej łamy.

Publicystom i gościom wyżej wymienionej gazety mógłbym napisać coś takiego:

- wiele razy zdarzało mi się czytać, że czujecie się wykluczani i wywłaszczani z tradycji patriotycznej, z triady „Bóg, Honor, Ojczyzna”. W mojej skromnej ocenie wykluczenie i wywłaszczenie z tej tradycji następuje nie z mocy działań innych, ale z mocy działań własnych. Triada „Bóg, Honor, Ojczyzna” jest bowiem uformowana na płaszczyźnie katolickiej a ten duchowy spadek przeszłości jest w dużej mierze dla Was obcym i zbędnym balastem. W najlepszym wypadku wyżej wspomniana triada skończyłaby – oddana Wam na własność – jako rekwizyt muzealny a w najgorszym zostałby skazana na wieczną banicję.

- nowy patriotyzm rozumiany przeze mnie jako pamięć o własnej tradycji i twórcze jej metamorfozy jest jak najbardziej Polakom potrzebny. Tylko jak napisał Piotr Zaremba – jeżeli się takowy pojawia to macie silny imperatyw, aby dawać mu odpór. Zaiste pragniecie polskiego patriotyzmu, ale tak jak pragnie monarchii rewolucjonista: bez króla, bez królowej, bez korony i berła. Takiego patriotyzmu większość Polaków nie potrzebuje, gdyż jego wzorcem musiałby się stać Wojciech Jaruzelski. Jak bowiem napisał Adam Michnik z okazji 90 urodzin generała: „Wbrew kalumniom głupich i podłych pismaków powiadam jasno: to jest biografia polskiego patrioty”.

 

Renegatów czcić nie będziemy. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka