Zamki na Piasku Zamki na Piasku
268
BLOG

Pani Absencja Wyborcza w mordowni "Pod Złotym Karasiem"

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 2

 W powiatowym miasteczku N. życie jest nudne a najbardziej nudzi się w soboty. Słońce wyleguje się na psach, koty na dachach te zaś na domach.

 W powiatowym miasteczku N. na każdym kroku możesz spotkać magistrów filozofii, historii, polonistyki, politologii i stosunków międzynarodowych.  To zaś daje prawie, że pewność, iż wprawdzie może być biednie i nudno i bez perspektyw, ale życie intelektualne kwitnie. Że tu właśnie a nie gdziekolwiek indziej porozmawiasz o fenomenologii Husserla i koronacji syna Eleonory Akwitańskiej na króla Anglii, co angielskiego nie znał w ogóle.

Pozory i ułuda podróżniku. W tej materii jeszcze większe ubóstwo a ze stosunków najlepiej się mają te pomiędzy Heleną a Władysławem, ale one są międzypłciowe a nie międzynarodowe.  

W powiatowym miasteczku N. jest za to przybytek restauracyjny  o wdzięcznej i nieco dwuznacznej nazwie „Pod Złotym Karasiem”, bo jak długo pamięć tutejsza się sięga karasia nie podawano nigdy.

Nie cieszy się on jednak dobrą sławą zaś złą zupełnie zasłużenie. Zbiera się tu szemrane towarzystwo a pospolity obywatel woli drogi nałożyć i go minąć niż tłumaczyć się drugiej połowie patrzącej krzywo i spod oka z braku zawartości portfela. Nie myślcie jednak, że pospolity obywatel miasteczka N. zawartość zamienił na krystalicznie zimne piwo (przecież to uzasadnione w upalne lipcowe popołudnie po marnej robocie!), taniec z lokalną pięknością lub chwilę gry w karty, która się przedłużyła. Nic z tych rzeczy! Obywatel – dajmy mu jakieś imię np. K. - pracuje ciężko a żyje skromniej niż kameduła, karmelita i kartuz razem wzięci. On mija gospodę „Pod Złotym Karasiem”, bo boi się napadu rabunkowego, co może podróżnika nieobytego w meandrach tutejszej kultury wprowadzić w nielichą konfuzję. Widzi ów podróżnik przecież, że wokół gospody spacerują niebieskie ludziki a od K.  wie, że ot ten, co zmaga się w drugim pokoleniu z nożem i widelcem to znany sędzia a obok niego wzięty adwokat (też drugie pokolenie po wojnie w koszuli i krawacie). Tyle zatem sił sprawiedliwości w jednym miejscu - a wspomnijmy w tym miejscu z obowiązku poszanowania prawdy, że i prokurator tu zachodzi choć to ponurak  - więc nijakiej sprawiedliwości być tu nie może.  

K. jednak odciąga podróżnika za rękaw i od pomysłu wejścia  do „Złotego Karasia”  wyciągając prawdziwe armaty argumentów i perswazji  jeżeli jego potrzeba jest tak prozaiczna i niska jak głód i pragnienie.

Im więcej pada wystrzałów (salwa argumentów) tym bardziej są chybione, lecz podróżnik nie ze słów, lecz z uporu i grozy na twarzy K. rozumie, że złociste piwo z chmurą piany i złociste pierożki  nie wyjdą mu naprzeciw ze „Złotego Karasia”  i … ulega namowom K.

Jeszcze kątem oka zauważy jak z ratusza do „Złotego Karasia” zmierzają rajcowie, lecz zajęty patrzeniem pod nogi, aby nie skręcić nogi na chodniku jak po wybuchu wulkanu już nie zdoła dostrzec jak za rajcami przemyka się burmistrz a za nimi bieży Grubiański Język i Pani Korupcja pod rękę z Bezczelnością i Kłamstwem.  Absencja Wyborcza jest na miejscu.

Tymczasem zaś podróżnik i K. opłotkami znikają z naszych oczu unikając spotkania z wychodzącymi zza kas i oderwanych od wózków widłowych młodych wykształconych ludzi, których nie brakuje w powiatowym miasteczku N.

Świat w miasteczku N. znowu wraca do normy – słońce wyleguje się na psach, koty na dachach a dachy na domach chyba, że pada deszcz, bo wtedy dachy dzwonią na trwogę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka