Zamki na Piasku Zamki na Piasku
3926
BLOG

Sprawa Baumanna, sprawa Fieldorfa, sprawa Hochberga

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 110

 Sprawa Baumanna… O co chodzi w Baumann case wiadomo. Na tym tle moje refleksje.

1.  Sprawa Baumanna od razu przypomina mi sprawę sędziego Najwyższego Sądu Wojskowego Leo Hochberga. Żydowski Instytut Historyczny napisał o nim samych superlatywach chcąc ocalić go dla pamięci  potomnych jako znawcę historii żydowskiej, znakomitego hebraistę, erudytę, mądrego doradcę, człowieka wielkiego serca i dobroci. Leo Hochberg – zatwierdzacz wyroków śmierci na polskich patriotów i wyznawca idei prawnych prokuratora generalnego ZSRR Andrieja Wyszyńskiego. Czyż nie tak pożegnany zostanie schodzący z padołu ziemskiego Zygmunt Baumann? Z laurką szanowanego międzynarodowej sławy naukowca zwalczającego terroryzm w latach swej młodości w Polsce. 

2. Dobrze, że przez 24 lata odrobiliśmy skrupulatnie gorzką lekcję z dziejów polskiego antysemityzmu. Lekcję odbywającą się niejako przymusowo. Lekcję z której wielu chętnie uciekłoby na wagary. Pragnienie wyboru opcji EXIT jest zrozumiałe, gdyż nikt nie lubi słuchać o tym jak bardzo jego przodkowie był źli i nikczemni wobec swoich żydowskich sąsiadów.  Ale poza tymi, którzy najchętniej zatkaliby uszy byli i są tacy, których ten sposób prowadzenia dyskusji o antysemityzmie wyprowadzał z równowagi.

Z jakich powodów?

a)     Generalizacja. Źli Polacy – dobrzy Żydzi. En masse. Bez dystynkcji, subtelności i co ważniejsze bez proporcji.

b)     Insynuacje. Źli antysemiccy Polacy to nie śpiew przeszłości. To Polacy tu i teraz. W swej masie gotowi poprzez swoją wiarę katolicką nadal zwrócić się przeciw swym jakby starszym braciom w wierze.  Nienawiść do Żydów nadal jest żywa – podtrzymywanie takiego płomienia przez pasjonatów polskiej winy wśród wielu ludzi których znam doprowadziło do tego, że myślą o Żydach z niechęcią, bo czują się takimi insynuacjami znieważeni do żywego.

c)      Ahistoryczność. Polski antysemityzm podano nam jako gołą, białą kość. Bez mięśni, bez skóry, bez paznokci. Immanentną cechę polskości. Zero jakiejkolwiek rzetelnej analizy realiów historycznych. Antysemityzm bezprzyczynowy. Nie wierzę w fakty bez przyczyn. Wprawdzie zrozumienie dlaczego popełniono zło nie powoduje,  że  zło staje się usprawiedliwione, ale staje się możliwe do uniknięcia w przyszłości. Poznanie faktów to podstawa. Nie zawsze wszystko jest tak jednoznaczne. Niekiedy można westchnąć z rozpaczy – Bóg wie kto ma rację.

d)     Niesprawiedliwość.  Gościnność wobec żydowskich emigrantów przez stulecia. Poświęcenie tysięcy naszych przodków, aby uratować przynajmniej część istnień żydowskich – tyle ile się dało – tyle ilu było ludzi odważnych w naszym narodzie.  Słuchając pretensji, że to jednak za mało miałem przykre wrażenie absolutnego braku zwykłej ludzkiej wdzięczności z jednej strony a z drugiej przekonanie, że najlepiej byłoby, aby Polacy w całości poświęcili życie swoje i swoich bliskich dla ratowania Mojżeszy i Ryfek.  Nieważne ilu z nich zostałoby zabitych, gdyż ważniejsze jest to, aby ocalono jak najwięcej Żydów. Stawianie takiego żądania (lub tego rodzaju pretensji) jest głęboko niemoralne a z drugiej strony świadczy o pogardzie do Polaków jako narodu. Że niby jest on mniej wart. Dla kogo mniej dla tego mniej.

W każdym razie – tak czy inaczej – odrobiliśmy zadanie domowe z antysemityzmu narzucone nam przez przede wszystkim autorytety i elity wyrosłe z czerwonej gleby poprzedniej epoki.

3. Uważam, że dopełnieniem udzielonej nam lekcji jest  wykład o tym, co traktowane jest z pewną wzgardą a także ze wstydem a jest to jakiś rewers antysemityzmu. Myślę o usunięciu – w tym samym publicznym trybie ogólnopolskiej debaty  – białej plamy żydokomuny. Dla jednych to legenda a dla innych prawda, ale na pewno powinien to być element polsko – żydowskiego dialogu historycznego.

Dojrzeliśmy do tego, aby z tym się zmierzyć.

Dobrym krokiem ku temu – tak bynajmniej mi się wydawało dawnej – mógł być film o ikonie Polskiego Państwa Podziemnego – gen. Auguście Fieldorfie ps. Nil.

W historii tego człowieka jak w soczewce zogniskowało się to, co z jednej strony spowodowało eksterminację elit polskich dla których niepodległość i honor to nie były jakieś szare miraże a z drugiej strony jacy ludzie stali się ich następcami, uzurpatorami elit Polski.

Kto zamordował Nila?

Halina Wolińska, Paulina Kern, Igor Andriejew, Benijamin Wajsblech, Maria Gurowska, Emil Mertz, Gustaw Auscaler… Każdy może sprawdzić kim byli wyżej wymienieni.

Film jednak wzbudził kontrowersje – wprawdzie od strony faktograficznej był naprawdę dopracowany, ale od strony wymowy ideowej – wskazanie wiodącej roli w mordzie sądowym Żydów – był nie do zaakceptowania. Reżyser gęsto musiał się z niego tłumaczyć i uciekać przed medialnymi pięściami okładającymi go antysemityzmem po grzbiecie. Teraz spoczywa w kazamatach polskiej telewizji choć nie brak okazji, aby pokazywać go tak samo często jak „Katyń”. Ale związek ideowy pomiędzy polską władzą komunistyczną a sprawcami tamtej zbrodni nie jest w świadomości społecznej zbyt duży a zatem nie jest niebezpiecznie go wyświetlać.  Za to możemy obejrzeć sobie „Ocalić miasto” o tym jak dzielna Armia Czerwona uratowała zaminowany przez Niemców Kraków przed zagładą.

Szukając  podstaw dialogu polsko – żydowskiego dla krwawej historii Armii Krajowej po wyzwoleniu nas przez Rosję Radziecką rozsądnie byłoby zacząć od tego, co napisał Stanisław Krajewski - „Nie zgadzam się, że rola Żydów w «przeszłości komunistycznej» była «dość marginalna». Liczba i wpływy komunistów żydowskich w powojennej Polsce były tak duże, że ich rola z pewnością nie była marginalna. Wyzwaniem dla Żydów jest zaakceptowanie faktu, iż w połowie tego stulecia Żydzi w Europie Środkowo-Wschodniej byli nie tylko ofiarami, ale także oprawcami. Według mnie liczba i quasi-religijne nastawienie niektórych komunistów żydowskich, dla których Stalin był prorokiem, sprawia, iż Żydzi muszą wziąć na siebie część odpowiedzialności moralnej

3. Ojciec tenisistek Radwańskich powiedział, że teraz jest czas ideologicznego starcia wnuków AK i wnuków UB. Sprawa Baumanna jest jedynie fragmentem dekoracji z tego scenariusza. Mówi się nam – nie atakujmy wybitnego polskiego naukowca, że ci, którzy go atakują są hołotą.

Albert Speer niewątpliwie był uzdolnionym architektem III Rzeszy a jednak imię jego na zawsze okryte jest niesławą. Mit „przyzwoitego narodowego socjalisty” upadła zanim się urodził.

Martin Walser jest niewątpliwie utalentowanym niemieckim pisarzem, który zapomniał, że kiedyś należał do NSDAP. Ot, błąd młodości.

Zygmunt Baumann jest uzdolnionym naukowcem. Ale przede wszystkim jest człowiekiem – bycie naukowcem, nawet najwybitniejszym – to tylko część jego człowieczeństwa. Człowiekiem,  który aktywnie eliminował polskich patriotów.  Człowiekiem, który jest z tego dumny. Nie ma takiego dzieła naukowego, które może usprawiedliwić polowanie na ludzi, którzy nie chcieli zgodzić się na sowiecką okupację. Etyka, której się nie uprawia a której jedynie uczy się innych czyni z ludzi filistrów i hipokrytów. Istotą bycia autorytetem jest zgodność słów z czynami. Istotą autorytetu jest uczciwość w tym uczciwość jeżeli chodzi o własne curriculum vitae. Stąd tak niewielu ludzi może posiadać przymiot rzeczywistego a nie wykreowanego autorytetu.

I tym zdaniem o CV dotknąłem – jak sądzę – istoty sporu obecnego w naszym życiu publicznym od 24 lat. Nie mówmy i nie pytajmy. Nie mówmy o życiorysach naszych elit. Nie pytajmy skąd wzięły się nasze elity.

Bo przeszłość odkreślamy grubą kreską.

To fatalne zdanie wcielone w czyn sprawia, że zło popełnione w latach minionych przez ideologów i utrwalaczy władzy ludowej triumfuje i  śmieje się w nos tym, którzy przez swą niezłomność  charakteru stanęli na jego drodze.

Nie pytajmy, bo przeszłość nie jest utkana z chwały, ale ze zbrodni.

Nie pytajmy, bo? Bo co tak naprawdę? Bo może komuś nieopatrznie przyszłoby do głowy, że znane autorytety trzeba wycofać z obiegu, bo ich przeszłość jest tak samo kryształowa jak kryształowa była noc.

Żal,  ogromny żal, że II Rzeczpospolita minęła bezpowrotnie. Elity II RP nie miały problemu ze swoimi korzeniami – zaczynając od Wincentego Witosa a kończąc na Jędrzeju Moraczewskim czy Kazimierzu Pużaku.

PS.  Uważam, że elity mamy postsowieckie bez względu na to czy otarły się w dawnych czasach o Solidarność czy też nie. Etos elit oparty na słowach – „Bóg. Honor. Ojczyzna.” to bardzo odległa przeszłość. Lata PRL ukształtowały zupełnie innych ludzi.

To tyle.

Howgh!

Krzysztof

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka